Najgorszy rok mojego życia

by - 22:38


To będzie szczery post.

Zakładając bloga postanowiłam, że nigdy nie przekroczę pewnych granic mojej prywatności, a jednak w tym wpisie mam zamiar to zrobić. I to konkretnie. Opowiem Wam o rzeczach, które mnie spotkały w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy. Rzeczach, które doprowadziły do tego, że się załamałam i straciłam chęci do życia. Jednak mimo tego rok ten jest dla mnie niesamowicie ważny, bo wiele zmienił w moim życiu i jeszcze więcej mnie nauczył.

ROZDZIAŁ 1

Zazdrosna koleżanka

 
Zaczęło się dosyć niewinnie. W środku wakacji w zeszłym roku pisałam na fejsie z kolegą. Poinformował mnie, że wspólna znajoma z akademika opowiada wszystkim, że ukradłam jej miejsce na studiach. O co chodzi? A o to, że obie zapisałyśmy się na ten sam kierunek studiów. Magda już w poprzednim roku na nim była, ale wyrzucili ją i chciała spróbować znowu. Tyle że się nie dostała, a ja tak. Uznała, że moją winą jest to, że nie miała wystarczającej ilości punktów. Jestem osobą, która nie lubi nieporozumień i od razu do niej napisałam z pytaniem o co chodzi. Nie była ani trochę chętna na rozmowę, a mnie wkurzyło, że strzela focha o coś, co nie jest moją winą i napisałam, że jak dla mnie takie myślenie jest żałosne. Przez resztę wakacji nie miałam z Magdą kontaktu, przydzielono jej też inny akademik, który był nieco odległy od tego, w którym ja mieszkałam, więc myślałam, że już po sprawie. Z błędu zostałam wyprowadzona, gdy na początku października zobaczyłam, że przyszła na te same zajęcia, co ja. Pewnie dostała się podczas dodatkowej rekrutacji, pomyślałam. Nadal się do mnie nie odzywała, więc uznałam, że po prostu będziemy się widywać jedynie na zajęciach i co najwyżej będzie trochę niezręcznie. Niestety znów się myliłam. Magda starała się nastawiać wspólnych znajomych przeciwko mnie. Niektórych jej się udało, a niektórzy zdążyli mnie poznać na tyle dobrze, że mieli w dupie jej zdanie na mój temat. Jednak i tak sporo dało mi to w kość, bo zdarzało się, że jadąc na imprezę cała ekipa zostawiała mnie w klubie bez słowa, gdy ona się pojawiała albo zachowywali się jakby mnie wśród nich nie było. Bolało, gdy osoby, które miałam za przyjaciół zachowywały się w ten sposób. Magda z pewnością dobrze wiedziała jak uprzykrzyć mi życie.

ROZDZIAŁ 2

Stan pozerwaniowy

Wakacje w zeszłym roku nie były wesołe z jeszcze jednego powodu. Po niemal półtora roku bycia razem zerwał ze mną chłopak. Można powiedzieć, że z dnia na dzień. Spotkaliśmy się, było między nami wszystko okej, a po kilku dniach Michał napisał mi wiadomość, że jest w związku z kimś innym i więcej się nie zobaczymy. Nawet nie miał odwagi powiedzieć mi tego w twarz. Cały wrzesień to przeżywałam i płakałam w poduszkę. Lepiej poczułam się dopiero w październiku, gdy wprowadziłam się do akademika i poznałam najlepszą współlokatorkę na świecie i moją kochaną przyjaciółkę Natalię. Ona również w tym czasie przechodziła kryzys związany z pewnym chłopakiem. Wspierałyśmy się na wzajem, a gdy faza smutku minęła to chciałyśmy wszystko odreagować i zaczęłyśmy imprezować. Ostro. Imprezy dwa-trzy razy w tygodniu, hektolitry alkoholu i podrywanie facetów. Trwało to ponad dwa miesiące, aż zdałyśmy sobie sprawę, że to, co robimy jest niesamowicie głupie. Przyszedł grudzień, udzielił nam się świąteczny nastrój i postanowiłyśmy, że od teraz będziemy grzecznymi dziewczynkami.
W Nowy Rok poznałam Pawła. Na tinderze. Zawsze uważałam, że znajomości zawarte przez takie aplikacje nie mają przyszłości i traktowałam je wyłącznie jako sposób rozrywki. Tym razem miało być tak samo, tym bardziej jak okazało się, że mój nowy znajomy mieszka 300 km dalej i do mojego miasta przyjechał tylko na Sylwestra. Jednak z Pawłem było inaczej, pisało nam się rewelacyjnie i po kilku dniach rzucił on szalony pomysł, że przyjedzie do mnie na weekend. Obawiałam się tego spotkania, ale koniec końców okazało się, że zupełnie niepotrzebnie, bo Paweł okazał się być cudownym facetem.


ROZDZIAŁ 3

"Trudna" praca

Znalazłam swojego księcia i przez pierwsze dwa miesiące roku pozornie żyłam w bajce. Dlaczego pozornie? Bo byłam biedna jak mysz kościelna. Ledwo było mnie stać na jedzenie i wyjazdy do Pawła. Już nie wspominając o tym, że nie mogłam sobie pozwolić na jakiś wspólny wypad gdzieś dalej. Postanowiłam poszukać pracy i już po kilku dniach umówiłam się na rozmowę z rekruterką. Ogłoszenie znalazłam na facebooku - poszukiwano kelnerek do lokalu w centrum miasta. Pomyślałam, że super, poszukałam w google nazwy firmy i wyskoczyła strona jakiejś restauracji, o której nigdy nie słyszałam. No ale nic, poszłam na rozmowę i okazało się, że ta restauracja w rzeczywistości jest klubem dla panów. Rekruterka przekonywała mnie, że praca jest lekka i przyjemna, że zarobki są wysokie, a moim jedynym zadaniem będzie zbieranie i przynoszenie zamówień, a także sprzątanie. Żadnego rozbierania się, żadnego nadprogramowego kontaktu z klientami. Ostatecznie przekonała mnie inna kelnerka, która powiedziała, że w poprzednim tygodniu udało jej się zarobić ponad 800 zł.
Praca okazała się być tragiczna. Kierowniczka była suką, która mnie nie lubiła, więc była podwójnie niemiła dla mnie, dziewczyny udawały przyjaciółki, a za plecami gadały o sobie najgorsze rzeczy, a klienci byli obleśni. Siedzenie tam po 10 godzin dziennie za grosze, na dodatek pod groźbą kar finansowych za nieodpowiedni zachowanie było bardzo stresujące. Pracowałam tam 5 tygodni. W tym czasie jadłam tylko jeden posiłek dziennie, bo więcej nie byłam w stanie przełknąć ze stresu. Każdego dnia po pracy piłam alkohol, żeby jakoś się zrelaksować i móc zasnąć. Zaczęłam też spalać paczkę papierosów dziennie.
Od kiedy zaczęłam tam pracować psychicznie byłam w dołku. Nie potrafiłam cieszyć się życiem, chodziłam smutna i zła na wszystko. Na początku kwietnia Paweł powiedział mi, że nie będziemy się już widywać. Od jakiegoś czasu podejrzewałam, że ma kogoś i się nie myliłam. Znowu zaczęłam imprezować bez umiaru.


ROZDZIAŁ 4

Nowy przyjaciel


Byłam już zmęczona tym wszystkim. Kolejny niewypał w relacjach z facetami, słabe kontakty ze znajomymi i znów odkładanie każdej złotówki na jedzenie. Trochę się załamałam, chciałam rzucić wszystko i się poddać, wrócić do domu, do rodziców. Ten pomysł z głowy wybił mi Arek.
Arka poznałam kilka dni przed rozstaniem z Pawłem. Byłam w ulubionym klubie i znajomi nas ze sobą poznali. Od razu wpadłam mu w oko i próbował mnie poderwać, ale cały czas mu powtarzałam, że mam kogoś. Arek mieszkał w tym akademiku co ja. W jeden z cieplejszych dni dosiadł się do mnie i Natalii na dworze i starał się pocieszyć mnie po rozstaniu. Na majówkę tylko on z moich znajomych nigdzie nie pojechał i umówiliśmy się, że skoro oboje nie mamy planów to idziemy na wódkę. Od tego czasu zbliżyliśmy się do siebie, spotykaliśmy się prawie codziennie i bardzo dużo rozmawialiśmy. W pewnym momencie zaczęło dziać się między nami coś więcej. Pewnego wieczoru, po wypiciu sporej ilości alkoholu, Arek wyznał mi, że od dwóch lat jest w związku. Lekko mnie to zszokowało, ale stwierdziłam, że przecież nadal możemy być przyjaciółmi. Tylko że nie byliśmy. Tak, wdałam się w romans z facetem, który od dwóch lat regularnie zdradza swoją dziewczynę. Do dzisiaj tego żałuję.
W połowie maja znalazłam pracę w kawiarni. Było ciężko, bo lokal znajdował się na lotnisku, więc przewijali się bardzo różni ludzie, na dodatek tłumami. Ale pracowałam z bardzo fajnymi ludźmi, szef też był spoko.

W ostatnim tygodniu czerwca nastąpiło apogeum chujowości mojego roku. 

Arek postanowił, że nie chce mnie znać. Tak kompletnie z dupy. Mimo, że umówiliśmy się, że do końca czerwca nic się nie zmieni, a po wakacjach pomyślimy co dalej. Ponadto stał się strasznie chamski, traktował mnie całkiem bez szacunku. Jednego wieczoru przyszedł do mnie, groził, że mnie uderzy, opluł mnie i wyszedł. Postanowiłam, że nie zostawię tego tak i powiadomiłam jego dziewczynę o naszym romansie. Bałam się jego reakcji, gdy się dowie. Przyjaciółka była ze mną, gdy napisał mi wiadomość, że przeze mnie jego dziewczyna się zabiła.
Nie uwierzyłam, wiedziałam, że kłamie i chce wzbudzić we mnie poczucie winy. Życzył mi śmierci za to, że jej powiedziałam, a ja popadłam w jakiś letarg. Kilka dni nie czułam kompletnie żadnych emocji.
W tym samym czasie okazało się, że nie mam gdzie mieszkać. Zapewniano mnie, że dostanę miejsce w akademiku na wakacje, a ja uwierzyłam. Gdy była decyzja, że jednak nie dostałam, miałam 4 dni na znalezienie stancji na najbliższe miesiące. Pracowałam od 10 do 22, więc nawet nie miałam kiedy oglądać ewentualnych pokoi. Zresztą nie znalazłam nawet zbyt wielu ofert, na które byłoby mnie stać.
Zadzwoniłam do mamy, rozpłakałam się i powiedziałam, żeby po mnie przyjechała. Wróciłam do domu z podkulonym ogonem. Czułam się jak życiowe zero. Przez pierwszy miesiąc wakacji strasznie to wszystko przeżywałam, nie byłam sobą.
Ale teraz wiem, że było mi to potrzebne. Poniekąd nawet cieszę się, że sprawy się tak potoczyły.

Dlaczego? Co dał mi ten rok?

1. Przekonałam się, kto tak naprawdę jest moim przyjacielem, a kto nigdy nim nie był. Hasło "prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie" sprawdza się tutaj w 100%. Okazało się, że osoby, na których mi zależało wcale nie są tak lojalni wobec mnie jak myślałam, a zwykli na pozór znajomi przyszli do mnie z wielką pomocą i wsparciem.
2. Nauczyłam się, że z każdej sytuacji jest wyjście. Choćby nie było nie wiadomo jak źle, to zawsze da się coś zrobić.
3. Najważniejsze to mieć gdzie mieszkać. Bez dachu nad głową reszta znaczy dużo mniej.
4. Nie warto być Zosią Samosią. Zawsze uważałam, że ze wszystkim mogę poradzić sobie całkiem sama. Wmawiałam ludziom, że jestem tak dobrze zorganizowana, że w niczym nie potrzebuję pomocy. Jak przyszło co do czego, to jedyne, co byłam w stanie robić to leżenie i płacz. Bez bliskich nie podniosłabym się i prawdopodobnie miałabym problem z depresją.
5. Zyskałam świetnego przyjaciela. Z Pawłem nadal mam kontakt, wspieramy się nawzajem i zawsze możemy na siebie liczyć, ale przekonaliśmy się, że jako para niekoniecznie do siebie pasujemy ;)
6. Zmieniło się moje myślenie na wiele tematów. Mam wrażenie, że znacznie dojrzałam przez ostatnie miesiące. Mam teraz inne priorytety w życiu i czuję się naprawdę szczęśliwa, po raz pierwszy od dawna.

Pierwszy i pewnie ostatni raz taka "spowiedź" na moim blogu. Ostatnio często myślałam o tych wszystkich wydarzeniach i poczułam, że muszę je gdzieś spisać, a czy jest na to lepsze miejsce niż mój własny kawałek internetu? Czuję się jakbym oczyściła umysł dzięki wylaniu tego z siebie.  
I wierzę, że już teraz będzie dobrze :)

Imiona znajomych zmieniłam w powyższym tekście.


You May Also Like

2 komentarze

  1. Sporo sie u Ciebie wydarzylo. Ale zawsze po takich doswiadczeniach kazdy staje sie silniejszym czlowiekiem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zabrzmi to zapewne banalnie, ale dopiero gdy zostajemy przez życie wystawieni na ciężkie próby, przekonujemy się, na kogo tak naprawdę możemy liczyć. Najważniejsze jest to, aby nawet z najgorszych doświadczeń wyciągać wnioski. Fakt, sparzona dupa mocno boli, ale dzięki temu człowiek idzie po rozum do głowy.

    OdpowiedzUsuń