253

by - 15:49


253 dni to ponad 8 miesięcy. Właśnie tyle nie odwiedzałam bloga. Z lenistwa, braku czasu, braku chęci by cokolwiek pisać. Powody był różne. Wiedziałam, że kiedyś tu wrócę, dlatego nie chciałam kasować treści.

Od czasu do czasu brakowało mi blogowania, ale czułam, że to nie jest odpowiedni moment, by wrócić. Gdy dzisiaj zajrzałam na bloggera zrobiło mi się miło, że pomimo braku postów ciągle jest jakiś ruch na stronie i że codziennie ktoś zagląda do mojego kawałka internetu :)
Przez czas mojej nieobecności wiele się wydarzyło. I pozytywnych i negatywnych rzeczy. Tak sobie myślę, że 8 miesięcy to w chuj dużo.
  
Co mogłoby się w tym czasie wydarzyć?

  • Mogłabym urodzić dziecko. Co prawda wcześniaka, ale mogłabym.
  • Mogłabym w końcu ruszyć moje grube dupsko na siłownię i zostać kolejną fitgwiazdeczką Instagrama.
  • Zakładając, że codziennie bym się gdzieś przemieszczała, mogłabym odwiedzić każdy kraj świata.
  • Mogłabym odbyć karę pozbawienia wolności za złośliwe przeszkadzanie publicznemu wykonywaniu aktów religijnych.
  • Mogłabym opanować w stopniu średnio zaawansowanym obcy język przy założeniu, że uczyłabym się codziennie.
  • Mogłabym zrobić prawo jazdy.
Przyznam Wam się, że nie zrobiłam żadnej z tych rzeczy. W sumie po części to nawet dobrze, bo średnio widzi mi się macierzyństwo w tym wieku, a odsiadka za przerwanie komuś pogrzebu to trochę wstyd. Za to schudnąć by mi się przydało. Nawet mimo tego, że idzie zima, a - jak powszechnie wiadomo - im więcej tłuszczyku człowiek ma, tym cieplej mu jest gdy na dworze Syberia.
Dobra, to może w końcu powiem co ja robiłam przez tyle czasu.  
Gotowi? To zaczynamy!

1. Stałam się korposzczurem.


Pod koniec stycznia Czarujący Nieznajomy, o którym wspomniałam tutaj, polecił mnie w korporacji, w której pracuje. Mimo tego, że nie zrobiłam żadnego researchu na temat firmy i na rekrutacji czułam się jak idiotka przed tymi trzema biednymi rekruterami, to jakimś cudem mnie przyjęli i zostałam do dzisiaj. Robię po 200 godzin miesięcznie, a niedawno dostałam awans. Nauczyłam się wielu nowych rzeczy i, co najważniejsze, w końcu mogę całkowicie sama się utrzymać. Posiadanie swoich własnych pieniędzy to duży komfort. Dziwię się osobom, które ciągle na kimś żerują. Czy to na rodzicach, czy na dobrze zarabiającej drugiej połówce. Halo, ludzie! Zarabianie jest super!

2. Przeprowadziłam się. Cztery razy.

Serio. Czuję się jak cygan. Prowadzę koczowniczy tryb życia. Przeprowadzki opanowałam do tego stopnia, że potrafię spakować wszystkie swoje rzeczy w 2 godziny, a moje pakunki z każdym kolejnym przeniesieniem stają się coraz mniejsze. A rzeczy wcale nie mam mniej! Wręcz przeciwnie. Co prawda pozbyłam się wielu zbędnych rzeczy, ale też nauczyłam pakować się tak, że w 2 średniej wielkości walizki potrafię spakować pół mojego dobytku. Przy przedostatniej przeprowadzce kolega, który mi pomagał, był w szoku, że mam tak mało rzeczy, Mówił, że niepotrzebnie wziął kombi, mógł przyjechać smartem, a i tak wszystko by się zmieściło. Równie zaskoczony był 2 dni później jak się rozpakowywałam. Nie mógł uwierzyć, że to wcale nie jest "tak mało rzeczy" i że gdzie ja to upchnęłam i w ogóle jak.
Wyszło nawet całkiem zabawnie bo wprowadziłam się do koleżanki w niedzielę, a w poniedziałek właściciel mieszkania oznajmił, że je sprzedaje i musimy się wynieść. Na szczęście szybko znalazłyśmy świetne lokum, na dodatek w tym samym bloku i trzy tygodnie później już mieszkałyśmy w tym ślicznym mieszkaniu. I raczej zostanę tu na dłużej.


Gdzie mieszkam teraz?
W Gdyni. I absolutnie pokochałam to miasto. Jeszcze kilka miesięcy temu było dla mnie całkiem obce, teraz nie wyobrażam sobie mieszkać gdzie indziej. Gdynia jest przepiękna i tak bardzo klimatyczna. Latem idąc na spacer czułam się jak na wakacjach - zapach gofrów na ulicach, turyści, stoiska z pamiątkami. Dla niektórych to irytujące, ale ja lubię tą wakacyjną atmosferę.

3. Poznałam masę ludzi. 

Od mojego dawnego życia prawie całkowicie się odcięłam. Osób, o których pisałam w tym poście już nie widuję. Nie mam już nic wspólnego z tym toksycznym otoczeniem. Aktualnie większość moich znajomych to ludzie z pracy. Nie sądziłam, że w korporacji można poznać tak wartościowe osoby. Na początku myślałam stereotypowo, że każdy będzie rywalizował z każdym o lepsze stanowisko, ale ani trochę nie miałam racji. W większości są sam życzliwi i kochani ludzie. Nawet z przełożonymi mam koleżeńskie relacje. Oczywiście tylko wtedy, gdy nie jesteśmy w pracy :)

4. Polubiłam robić zdjęcia.



Lubię ładne rzeczy. I ładne widoki. Lubię, gdy w jakimś miejscu poczuję się wyjątkowo i mogę wracać do tego później, gdy mam gorszy dzień. Zdjęcia mi to umożliwiają. Nie chcę na razie wydawać pieniędzy na jakiś super sprzęt do fotografowania, bo póki co mój aparat w telefonie daje radę. Zdjęcia są jakościowo w porządku, nie mam się do czego przyczepić. Jak macie ochotę zobaczyć co nieco to zapraszam Was na mój profil na Instagramie, o tutaj. Raz na jakiś czas wrzucam tam coś, czym mam ochotę się podzielić.

5. Zaczęłam świadomą pielęgnację włosów.

Przypadkiem dowiedziałam się o grupie włosing na Facebooku. I już mniej przypadkowo zaczęłam dbać o włosy. W ciągu kilku tygodni z okropnej szopy zrobiłam zdrowe, ładne kudły. Co prawda dwa tygodnie temu spierdoliłam to farbując je chemicznym gównem z Rossmanna, bo nie chciało mi się robić henny, czego teraz mega żałuję, ale ja je jeszcze naprawię. Nie spodziewałam się, że olejki, naturalne kosmetyki do pielęgnacji, a nawet spożywcze produkty potrafią tak uratować włosy :)

6. Uzależniłam się od papierosów.


Wada pracy w korpo - kilka razy dziennie wychodzę na fajkę. Ze stresu albo dla towarzystwa.
Cierpi na tym mój portfel i zdrowie. Wmawiam sobie, że w końcu rzucę, ale jak na razie żadna próba się nie powiodła.

7. Zaczynam jeść normalne posiłki i częściej gotuję.

Przez długi czas moja dieta polegała na zamawianiu żarcia i jedzeniu jednego posiłku dziennie. Często kończyło się na tym, że nie chciało mi się gotować i szłam do maka albo kupowałam jakieś mrożone danie do ogrzania. Czyli podsumowując - syf niesamowity. Na szczęście dla mnie, lubię przeglądać ładnie wyglądające jedzenie na Pintereście i Instagramie i właśnie tam trafiłam na jeden ciekawy profil. Domaszzzzz wrzuca "przepyszne" zdjęcia i odkąd obserwuję jego konto to już milion razy w mojej główce pojawiła się myśl: "o kurczę, zjadłabym to". No i w końcu się skusiłam, żeby kupić jego ebooki. Osobiście jestem zachwycona, przepisy są łatwe, składniki nie są wcale wymyślne, a efekt powala. Polecam wydać te osiem dyszek i kupić zestaw ebooków. Z pewnością nie pożałujecie.

Jeżeli chodzi o bloga to dalej chcę go pisać. Dla siebie. Czytając dzisiaj moje poprzednie posty zrobiłam sobie mały spacer po wspomnieniach. Przypomniałam sobie jak było kiedyś, jak się wtedy czułam, czym żyłam. I widzę jak wiele się zmieniło. Za kolejne 253 dni być może powrócę do tego posta i pewnie z uśmiechem przypomnę sobie moment, w którym go pisałam. Wolna niedziela, siedzę w łóżku przykryta kołdrą, bo dziś jest drugi zimny dzień od kilku miesięcy i znowu robię coś, co sprawia mi radość.

Pierwszy dzień jesieni, ja po kilku miesiącach nasmarowałam jednego z moich dłuższych postów. Jak już mówiłam tu, jesień to dla mnie najbardziej produktywna pora roku. 
I niech tak zostanie :)



You May Also Like

5 komentarze

  1. Gratuluję powrotu do blogowania, czasem są faktycznie takie chwile, w których ma się zwątpienie, czasem tak jak napisałaś-lenistwo...,
    a świadoma pielęgnacja włosów- super;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wydaje się, że ten czas bez blogowania nie był zmarnowanym czasem i dobrze go chociaż wykorzystałaś :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Gdynia jest cudownym miastem, a mam nadzieję, że kolejny wpis nie będzie po tak długim czasie ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Gratuluję dobrych nawyków i trzymam kciuki za rzucenie palenia.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mnie nie tyle irytuje żerowanie na rodzicach czy bliskich co bycie singlem i zarabianie pokaźnych kwot, za które można utrzymać 3 osobową rodzinę i płakanie na koniec miesiąca, że zostało im 1,20zł na koncie. Ludzie... myślenia trochę :(
    Swoją drogą ciekawe zdjęcia. :) Z tego co kojarzę w 3city działa grupa Instagramers Gdynia bądź Gdańsk, polecam się wybrać na spotkanie grupy. :)

    OdpowiedzUsuń